niedziela, 13 stycznia 2008

Wiosna! Mocniejszy wieje wiatr... ./'./'./'



Wymyśliłam sobie wycieczkę do Santander. Jakoś mi się tak wydawało, że to mieścina, która warto zwiedzić.
Byłam przygotowana na to, że będę się tam nudzić samotnie, ale udało mi się namówić Martę, a ona rozpuściła wici i pojechali z nami też Eliza i Fabio.

Na początku nie zapowiadało się o zbyt dobrze, gdyż wiatr wiał z siłą co najmniej 10 w skali boforta(tak, oczywiście, że wiem co piszę :P). Drugą niemiłą niespodzianką była zamknięta informacja turystyczna. W okolicy znaleźliśmy rowery do wynajęcia, ale pan od rowerów udawał, że go nie ma. Jednak na naszej drodze nie spotkaliśmy przejścia dla pieszych i odkryliśmy, że się ukrywa!
Wynajęliśmy rowerki, obejrzeliśmy miejską mapę turystyczną i w drogę! Nie było to łatwe ze względu na wiatr, który przewracał nawet duże śmietniki...
Dojechaliśmy aż do Wyspy Magdaleny, obejrzeliśmy zamek i latarnię. Teren był górzysty i odległości niemałe, więc zrobiliśmy niezły trening.

Wycieczkę zaliczam do bardzo udanych, gdyby nie rowery byłoby nudno...

P.S. Więcej fajnych zdjęć u Marty na blogu -->

środa, 9 stycznia 2008

Trzebaby przełamać trzynastkę :)

Oczywiście już tęsknię za domem. Chociaż, przyznam, fajnie wrócić do Bilbao. Ale tęsknię, bo tu sesja zaraz i muszę się NAPRAWDĘ uczyć 0_0
Troszkę mnie to przeraża...

Za 9 dni lecę do Marysiiiii siuuuu !!!
Potem Marysia u mnie. Potem pierwszy egzamin. Potem myślę nad wyprawą na południe aż do drugiego egzaminu. Formalności i do domku.
Szybko zleci tylko przez te 9 dni trzeba się sprężyć, zakuć, zaliczyć i zapomnieć.

Siedzę sobie na wydziale. Jak weszłam do budynku to myślałam, że już zamykają. Wystarczyło zejść do podziemi (jak znajomo!) i odnaleźć "sala de estudios". Duszno i gwarno, ale są ławki, gniazdka kontaktowe co dwa krzesła i Internet...eh...ta atmosfera wiedzy.

Zbliża się 19.00 i tylko pół sali ubyło, ciekawe do której możemy tu siedzieć? :P
(a mojego eseju nie przybyło ;/)

adieu rodacy!

p.s. pozdrawiam Ryżego Chłopaka, który nie czyta mojego bloga - fakju! :P

wtorek, 8 stycznia 2008

Znowu tu -->

Wylądowałam, bezpiecznie, ale rozchorowana. Klimatyzacja to nie jest to co tygryski lubią najbardziej :/
Na szczęście zaatakował mnie tylko katar, więc powinnam się szybko z tego wykaraskać. Nieleczony trwa tydzień, a leczony 7 dni.
Pierwszego dnia zajęć zaliczyliśmy prezentacje, całkiem zgrabnie udawałam, że coś wiem (ha! nawet wiedziałam NAPRAWDĘ!). Nie wiem tylko jak się dowiem o ocenie końcowej z tego przedmiotu... ale to w przyszłym tygodniu.
Dla ciekawych naszego projektu z Microcontroladores: prezentacja.
Zostało mi jeszcze trochę do rozboty + nauka do egzaminów (nie wiem jak ja je zaliczę, ale zaliczę), a motywacji brak. Tymczasem...

...rezerwuar.